Gustav Klimt – wystawa immersyjna we Wrocławiu – hit czy kit?
W końcu udało mi się wybrać na wystawę immersyjną! Ostatnio są to wystawy bardzo popularne, pojawiają się w różnych miastach Polski i dotyczą różnych artystów. Jakoś nie udało się nigdy wybrać na żadną z nich (najbardziej żałowałam niezobaczonej wystawy o Fridzie Kahlo w Warszawie). Ale planując wyjazd do Wrocławia musiałam uwzględnić ten punt – wystawa immersyjna prezentująca twórczość Gusta Klimta.
I jakie są moje wrażenia?
Na początek krótko o samej wystawie. Czym jest w ogóle wystawa immersyjna? To wystawa, która łączy w sobie świat sztuki ze światem nowoczesnych technologii. Owe nowoczesne technologie (połączenie filmu z muzyką, wirtualna rzeczywistość) mają nam umożliwić wniknięcie, zanurzenie się w obrazy. Obiecują nowy sposób odbioru sztuki.
Wystawa Gustava Klimta składa się z czterech części. Pierwsza jest o życiu artysty i ważnych dla jego twórczości momentach. Na ścianach umieszczone są teksty oraz zdjęcia i reprodukcje (utaj żałowałam, że nie miałam przy sobie słuchawek, bo tę część wystawy można przejść z lektorem).Wszystko to „uświetnia” figura woskowa Gustava Klimta.
W drugiej części wystawy można zobaczyć niektóre z obrazów Klimta, bo na ścianach wiszą ich kopie. Domyślam się, że są to dość wierne kopie, oddające każde pociągnięcie pędzla. Niewątpliwie jest to sposób na zapoznanie się z obrazami i techniką, ale to nadal kopie… Czuć pewien niedosyt.
Kolejna część wystawy (moja ulubiona!) to multimedialny pokaz, z lektorem i muzyką Zbigniewa Preisnera w tle. Są to opowieści o różnych obrazach i momentach życia Klimta – obrazy Cię dosłownie otaczają i ożywają na twoich oczach. W wielkiej sali można sobie usiąść lub położyć się i zanurzyć w świat obrazów Klimta. Zapierające dech w piersiach i bardzo relaksujące doświadczenie.
Kolejna część wystawy to strefa VR. Siadasz na fotelu, zakładasz gogle VR i możesz obejrzeć specjalnie przygotowaną animację z obrazami Klimta w roli głównej. Doświadczenie fajne, robi wrażenie, aczkolwiek sama animacja była dla mnie mało ciekawa, brak w niej jakiejś historii.
I co sądzę wystawie? Czy wystawy immersyjne zastąpią wizyty w muzeach?
Na pewno warto zobaczyć taką wystawę i doświadczyć tego. Jest to też niewątpliwie okazja, żeby zapoznać się z twórczością i życiem artysty. Wielkim niedosytem okazały się dla mnie kopie obrazów (aż by się chciało, żeby chociaż jeden był oryginałem). Jednak stojąc przed oryginałami zawsze masz poczucie, że oglądasz coś wielkiego, ważnego. I to uczucie jest dla mnie również zdecydowanie lepsze niż zanurzanie się w wirtualny obraz. Sztuka odarta trochę ze wzniosłości, szlachetności (gdy możesz się przechadzać po wyświetlanych na podłodze obrazach, a organizatorzy wręcz zachęcają do robienia zdjęć i publikowania w mediach społecznościowych). A może właśnie pokazana w ten sposób może trafić do większej liczby osób? Ja osobiście pozostaję fanką tradycyjnych muzeów.
Gustav Klimat – wystawa immersyjna odbywa się w hali wystawowej IASE we Wrocławiu. Więcej informacji i bilety dostępne na stronie wystawaklimt.pl